„Nie można kursu pisania opierać tylko na wsparciu i pozytywnych komentarzach. To jest BEZ SENSU.”
To zdanie usłyszałam od bliskiej mi osoby, gdy z zapałem opowiadałam jak działa Klub Otwartej Szuflady.
Od osoby, która nie pisze, nie zna się na pisaniu, nigdy nie publikowała swoich tekstów w sieci (ani nigdzie indziej) i w życiu nie prowadziła żadnego kursu internetowego.
Mimo to stwierdziła, że zasady, które obowiązują w Klubie są BEZ SENSU. No bez sensu i już.
Z łatwością odcinam się od negatywnych opinii w internecie. Nie wchodzę w dyskusje w opasłych komentarzach wystukiwanych w emocjach pod postami, nie odpowiadam na wiadomości od nieznajomych zaczynające się od słów „kochana”.
Trudniej jednak zapomnieć o szpili wbitej przez kogoś bliskiego. Trudniej przebaczyć, jeśli nigdy nie padło słowo „przepraszam”. I cholernie trudno zrozumieć dlaczego zamiast słów wsparcia wiecznie słyszy się tylko krytykę.
Od tamtej sytuacji minęły już ponad dwa lata.
Oprócz Klubu stworzyłam 30-dniowy trening kreatywnego pisania Pisz Odważnie i kurs dziennikowania. Przygotowują do pracy przyszłe copywriterki. Zorganizowałam pierwsze pisarskie warsztaty na żywo w Warszawie, piszę książkę.
Nie poddałam się i nie zaczęłam podważać słuszności moich wyborów, chociaż potrzebowałam czasu i wsparcia osób, którym ufam, żeby strząsnąć z siebie jego słowa.
Po raz pierwszy w życiu nie dałam sobie podciąć skrzydeł jednym złośliwym komentarzem, wybrałam siebie i uwierzyłam, że WIEM lepiej.
Dziś jestem silniejsza, mam grubszą skórę i – chociaż czasem wciąż przypomina mi się tamten komentarz – nie czuję już wkurwienia i rosnącej guli płaczu w gardle. Bo wiem, że opinia, o którą nie pytałam osoby, której zdania nie cenię, nie ma znaczenia.
Nawet, a może w szczególności wtedy, gdy tę opinię wyrazi osoba „bliska”.
0 komentarzy