przez ostatnie 3 lat prowadzenia warsztatów kreatywnego pisania zrozumiałam, że w nauce pisania chodzi przede wszystkim o….
(tu miejsce na wstrzymanie oddechu)
Poluzowanie. Gumy. W majtach.
BAM!!!!
Oto wielka tajemnica wiary W SIEBIE i w swoje pisanie.
Nigdy nie zaczniemy pisać lepiej i więcej, jeśli wszystko co jest związane z pisaniem będziemy traktować tak cholernie poważnie.
- “Nie będę pisać, bo wszystko już było, nie napiszę niczego nowego, więc po co w ogóle zaczynać.”
- “Nie siadam do pisania, bo i tak przecież nie napiszę książki, która stanie się bestsellerem (albo nawet po prostu KSIĄŻKI), więc jaki to ma sens?”
- “Nie zabieram się nawet za pisanie, jeśli nie mam wolnych co najmniej kilku godzin, dębowego biurka, kryzy jak Szekspir i pomysłu na powieść, która zniszczy “Chłopów” .”
- “Nie będę pisać, bo ktoś mi kiedyś powiedział, że nie umiem/moje teksty są słabe/że nie zrozumiałam tematu/ że przesadzam/że piszę głupoty/że nie mam nic do napisania, a przecież jej/jego zdanie jest (po)ważne, nawet, jeśli od liceum nie miałam z nim/nią kontaktu/tak naprawdę wcale jej/jego nie lubię.”
No na litość boską!
Żeby zacząć pisać naprawdę musimy wyluzować.
Otrzepać się jak pieseł po stresującej sytuacji, zmienić obcisłe dżiny na dresy z gumką w pasie, rozpruć szwy, którymi szkoła zaszyła naszą kreatywności i rozerwać krępujący myśli łańcuch “copowiedząinni-czyktośtowogóleprzeczyta-niemogętakpisaćboktośsięjeszczeobrazi”
Pisanie ma nam sprawiać radość, jarać (się) jak flota Stannisa i utrzymywać jędrność szarych komórek, które pozostawione same sobie w końcu zaczną marszczyć się i usychać jak rodzynki.
Ma nam pomóc zatrzymać ważne chwile w słowach, żebyśmy kiedyś mogły się wzruszać wracając do tych dobrych wspomnień.
Ma być naszą ucieczką, głębszym oddechem, odpoczynkiem i autoterapią.
Dlatego właśnie ucząc się (lepiej) pisać w Klubie Otwartej Szuflady uczymy się przede wszystkim :
OD-PUSZ-CZAĆ
I – ojapierdzielę – jak to dobrze robi dla głowy.
Móc napisać to co myślisz i czujesz, tak jak chcesz i potrafisz, i nie myśleć o tym, żeby znowu wypełniać sobą jakieś ramy.
Próbować nowych zdań, rozpisywać się bez limitu znaków i napisać teksty od dawna noszone w głowie.
Bo dopiero wtedy, gdy odpuścimy, wyluzujemy, rozepniemy się jak agrafki i rozlejemy jak ciepłe kakałko w brzuszku po jesiennym spacerze, odkryjemy jak dużo historii nosimy w sobie.
I zaczniemy PISAĆ.
0 komentarzy