Gdy Majkel ze studenta resocjalizacji, wychowawcy klas 1-3, nauczyciela angielskiego oraz analityka policyjnego przekwalifikował się na programistę i zaczął pracować zdalnie w głowie pojawiła mi się myśl: „Może ja też mogę..?” 


Może ja też mogę nauczyć się pisać na zlecenie, teksty, które będą pojawiać się nie tylko na naszym blogu, ale na stronach psich i papierniczych sklepów, pensjonatów i agroturystyk, a może nawet portali i gazet podróżniczych?

Może ja też mogę zacząć pracować zdalnie i zarabiać na… pisaniu? 

Zawsze lubiłam pisać, ale nigdy nie traktowałam tego jako dziedziny, na której można SAMODZIELNIE zarabiać. Nie sądziłam, że mogę pisać o tym, na czym się znam, czy lubię i że ktoś może mi jeszcze za to płacić. 

Skończyłam prawo na UW i chociaż nigdy nie myślałam o żadnej aplikacji zakładałam, że moje zawodowe życie do końca będzie składać się z klepania urzędowych kwitów, często o bezsensownej składni (znasz zwrot „proszę o spowodowanie”? Ja też kiedyś nie znałam)

To był 2016 rok, a ja od ponad 8 lat pracowałam na etacie w Komendzie Głównej Policji. Praca razem z dojazdami zajmowała mi prawie 10h dziennie. Coraz gorzej znosiłam poniedziałki, często już w niedzielę popołudniu czułam nerwowe skurcze brzucha. Nie znosiłam tłoku w komunikacji, nie cierpiałam odbębniania godzin za biurkiem, powtarzających się pism i umów, monotonni, zimowych powrotów po ciemku, braku czasu na spacery i rozłąki z Lu. Co rano zastanawiałam się, czy dam radę tak funkcjonować (bo przecież nie „żyć”) przez kolejne trzydzieści parę lat.

Miałam wrażenie, że życie przecieka mi między palcami, a plany i marzenia rozpływają się w wiecznym niedoczasie.

No więc, gdy w głowie zaświtała mi myśl, że tak naprawdę mogłabym ZARABIAĆ na pisaniu, które przecież lubię, zobaczyłam iskierkę w tunelu.

Wtedy już od 3 lat pisałam teksty na naszego bloga makulscy.com, parę razy udało mi się zarobić pieniądze na projektach związanych z blogowaniem, a moje teksty kilkukrotnie ukazały się w Magazynie Podróże i miesięczniku Przyjaciel Pies.

Gdy emocjonalnie doszłam do ściany i jednocześnie udało mi się zdobyć JEDNO przynoszące regularny dochód długoterminowe copy-zlecenie postanowiłam zaryzykować i złożyć wypowiedzenie.

Zostawiłam biurko i niewygodny fotel obrotowy, na którym pracowałam D-Z-I-E-W-I-Ę-Ć lat. Czujesz jakie mocne korzenie zapuściłam?

Nie pamiętam dokładnie ostatniego dnia w pracy, ale pamiętam moment, gdy po raz ostatni odbijam magnetyczną kartę w czytniku i zamknęłam za sobą drzwi Komendy. Odpaliłam w słuchawkach What’s up 4 Non Blondes i słuchając And I take deep breath and I get real high” czułam, że pierwszy raz od dłuższego czasu oddycham pełną piersią.

Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo przytłaczała mnie sytuacja, w której tkwiłam.


Na początku mojej copywriterskiej drogi wszystko robiłam po omacku. Myślałam, że przyjmując zlecenie powinnam czytać w myślach moich klientek, być ekspertką od wszystkiego i robić dogłębny risercz jeszcze zanim podpiszemy umowę. Nie wiedziałam jak mam rozmawiać z klientkami, żeby napisać tekst, który spełni ich oczekiwania, jak wyceniać teksty, jakie długie mają być i jak podchodzić do poprawek i zmian nanoszonych po ustaleniu kierunku zlecenia. 


A gdy próbowała dowiedzieć się czegoś na grupach copywriterskich dostawałam wymijające odpowiedzi „to zależy”.


Po 4 latach pisania na zlecenie już WIEM.

Wiem i chętnie dzielę się tą wiedzą, bo pamiętam jak trudne bywają początki. W trakcie warsztatów online „Copywriting dla początkujących – jak zacząć pisać dla innych?” opowiadam Uczestniczkom jak wygląda praca copywriterki od podszewki, jak pisać teksty, które sprzedają, jak stworzyć pierwsze portfolio i gdzie szukać zleceń. Dzielę się wiedzą i doświadczeniem, które zdobyłam współpracując ze sklepami i portalami internetowymi oraz pisząc teksty na strony firmowe, do gazet i magazynów. 

Tutaj możesz zapisać się na kolejny termin.

Jeśli lubisz pisać, chcesz się rozwijać i szukasz pomysłu na pracę zdalną – pogadajmy!

Może okazać się, że copywriting to coś właśnie dla Ciebie. 

P.S. A wszystko zaczęło się tak naprawdę od adopcji Lu. Ale to już zupełnie inna historia.


1 Komentarz

Marta · 15 lutego, 2022 o 6:31 pm

Aleks, Twoja historia i Twoja energia inspiruje do działania. Jest kopem w tyłek i przywraca wiarę w to, że zmiana jest możliwa, nawet po kilkunastu 🙈 latach pracy na etacie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.