Gdy przychodzimy na świat nasze serca są nieduże, idealnie gładkie i błyszczące. Czerwone cukiereczki bez skazy. Dopiero uczą się kochać.

Gdy rośniemy, rosną razem z nami. Stają się coraz bardziej pojemne, mieszczą coraz więcej rodzajów miłości.

Gdy mamy szczęście, w trakcie całego naszego życia tylko trochę się rysują.

Ale czasem pękają.

Zostają złamane.

Roztrzaskują się na tysiące kawałków.

Mimo to, jakimś cudem wciąż nie przestają bić. Sklejają się, łatają, zaszywają.

I chociaż coraz bardziej zaczynają przypominać zużyte, bezkształtne plecaki  niż oblane lukrem pierniczki wciąż mają miejsce na miłość.

Nie nową, nie lepszą, nie większą.

Inną.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *