Rok temu w czerwcu łokcie kleiły mi się do biurka, gdy siedziałam w naszym rozgrzanym mieszkaniu próbując pisać tekst dla firmy produkującej notesy.
Okna były szczelnie zamknięte, bo z zewnątrz dobiegał taki pisk i wrzask, że nie dało się pracować. Mózg mi się gotował. Mniej więcej wtedy podjęłam decyzje o wyprowadzce i kupieniu domu na wsi.
Pięć lat temu w czerwcu codziennie rano z trudem powstrzymywałam płacz stojąc w zatłoczonym metrze. Właśnie wróciliśmy z urlopu i zderzenie z rzeczywistością bolało mnie bardziej niż zwykle. Nie miałam już siły na życie. Takie życie. Mniej więcej wtedy podjęłam decyzję, że muszę zostawić pracę na etacie, spiąć tyłek i spróbować sił w zarabianiu na pisaniu. Za wszelką cenę.
Osiem lat temu w pierwszy weekend czerwca pojechaliśmy do Schroniska na Paluchu. Po kilkudziesięciu latach noszenia w sercu marzenia o psie po raz pierwszy zaczęliśmy w końcu coś w tym kierunku robić. Po przekroczeniu bramy schroniska zderzyliśmy się z ogromem zwierzęcego nieszczęścia. Chodziliśmy między boksami milcząc, ze łzami w oczach i milionem wątpliwości. Nie potrafiliśmy wybrać jednego psa spośród setek psich oczu, nosów i ogonów, które zwracały się ku nam. Podjęliśmy decyzję, że potrzebujemy jeszcze jednej wizyty, do której lepiej się przygotujemy. Przejrzymy bazę piesełów do adopcji na stronie internetowej Palucha i porozmawiamy z wolontariuszami. Ale tego, że adoptujemy psa byliśmy już bardziej niż pewni (a co było dalej przeczytasz tutaj).
26 lat temu, dokładnie 30 czerwca, założyłam czarną, aksamitną sukienkę z długim rękawem, która uszyła mi babcia, czarne rajstopy i czarne lakierki z kokardką. Do czarnej torebeczki na długim pasku włożyłam paczkę chusteczek. I wsiadłam do samochodu, który zawiózł mnie na pogrzeb mojego taty.
Gdy z perspektywy czasu myślę o tym dniu wydaje mi się, że mniej więcej wtedy zrozumiałam jak ważny jest CZAS. Czas, którego mój tata już nie miał i którego ja nie miałam już z nim. Czas, który marnujemy nie spełniając marzeń, nie realizując planów i nie podejmując decyzji, które nosimy w sobie.
I co roku w czerwcu przypominam sobie o tym najbardziej.
Wiesz o czym mówię? Masz takie decyzje, plany, marzenia? Opowiedz mi o nich. A ja obiecuję trzymać kciuki, żebyś zdecydowała się je spełniać.
aleks
0 komentarzy