Czasem budzę się w środku nocy.

Sen zamienia się w czarne myśli.

Im szczelniej zaciskam powieki, tym trudniej mi znowu zasnąć i wyłączyć głowę.

Nie ruszam się, ale oddycham coraz płyciej i szybciej, i czuję jak serce łomocze mi w klatce piersiowej, a łzy płyną po policzkach.

I wtedy słyszę ziewnięcie i czuję ruch na kołdrze.

Florentyna przeciąga się i mało delikatnie tarabani po moim zwiniętym w ciasny węzeł ciele na samą górę łóżka.

Dotyka ciepłym, suchym nosem moich mokrych policzków. Raz, czasem dwa liźnie mnie po nosie. A potem podbija głową kołdrę i wsuwa się wąskim tunelem w zagłebienie moich zgiętych nóg. I rozlewa niczym termofor pełen gorącej wody.

Dotyka mnie każdym kawałkiem siebie.

Czasem opiera głowę na moich kolanach, czasem dotyka opuszkami łap mojej stopy.

Daje znać, że nie jestem sama.

Po chwili zaczynam czuć jej spokojny oddech.

Łapię jej rytm.

Zatrzymuję myśli.

I w końcu znów zasypiam.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *