Gdy zaczęliśmy blogować usłyszałam, że wrzucamy za dużo zdjęć Lu.
Przecież na blogu podróżniczym powinny pojawiać przede wszystkim foty, które COŚ wnoszą do treści postu, a nie takie, które zwyczajnie lubisz.
Na przestrzeni kolejnych lat dostawałam szereg wskazówek jak i o czym mam pisać, w jaki sposób przerabiać zdjęcia, jakie dodawać hasztagi i jak spacerować z piesełami („czy kiedykolwiek spuszczasz ich ze smyczy?!”) Usłyszałam, że nie znam się na podróżowaniu i nic nie wiem o adopcji, bo mam „małe psy”.
Dziś dostaje rady jak rozkręcać działalność w sieci i mówić o swoich kursach pisania. A także, że „jeszcze się przekonam co to znaczy przeprowadzka na wieś”. Oraz, że skoro wybrałam życie bez dzieci powinnam „chociaż” pomagać dzieciom innych.
Wszystkie te błyszczące i obsypane brokatem złote rady łączy jedno:
nigdy
o
nie
nie
prosiłam.
N.I.G.D.Y.
O tym co i jak publikować w sieci, o czym pisać, jak żyć i jak rozwijać się zawodowo decyduję SAMA (serio, kobiety tak robią).
A gdy mam wątpliwości, gdy czuję, że nie wiem co dalej, chcę się czegoś nauczyć, potrzebuję rady, pomocy albo kopniaka w tyłek rozmawiam z osobami, których wskazówki, wiedzę i opinię CENIĘ.
Spróbuj.
Spróbuj nie przejmować się zdaniem tych, którzy wiecznie wszystko wiedzą lepiej. Zaufaj sobie. Otaczaj się ludźmi, którzy Cię inspirują, dodają powera i pomagają się rozwijać.
I nigdy nie bądź tą osobą, która obcina skrzydła innym.
aleks

0 komentarzy