„Nie wierzę w istnienie aniołów, ale gdy patrzę na Ciebie zastanawiam się, czy to prawda”.
Za każdym razem, gdy słyszę „Into my arms” Nicka Cava myślę o chwili, gdy po raz pierwszy zobaczyłam Bolcia.
Gdy skręcamy w szutrową drogę zastanawiam się jak będzie wyglądał.
Od dwóch tygodni wpatruję się w jego zdjęcia na telefonie. Powiększam dwoma palcami, żeby spojrzeć w ciemnobursztynowe oczka. Dotykam ekranu w miejscu, w którym nastroszona grzywa zakręca się w półloczek.
I zastanawiam jakie to uczucie móc podrapać go za oklapniętymi uszkami.
Ma 8 miesiecy.
Od 6 mieszka w domu tymczasowym, czekając na odopcję.
Gdy miał zaledwie 3 ktoś zostawił go w lesie, przywiązanego do drzewa.
Zimą.
Niechciane, nikomu niepotrzebne psie dziecko.
Czy zabierzemy go ze sobą?
Podjeżdżamy pod dom na końcu drogi, wysiadamy z auta i wchodzimy przez uchyloną bramę. Witamy się z innymi piesełami, które do nas podbiegają.
I czekamy na niego.
Kątem oka widzę jak wybiega przez uchylone drzwi.
Klękam na podjeździe i wyciągam ramiona. Rozpędza się i wpada we w mnie z całym impetem. Ładuje mi się na kolana, rozdaje buziaki i wtula w szyję.
Jakby to była najnaturalniejsza reakcja na świecie.
Znaurzam palce w beżowo-szarej sierści i czuję pod palcami drobne, ciepłe ciałko.
I już wiem, że go kocham ❤
To on mnie uratował.
3 lata razem.
0 komentarzy