Jakiś czas temu przeczytałam, że to co sprawia nam przyjemność nie nadaje się na fotę na Instagrama. Zatrzymałam się na chwilę przy tym zdaniu i pomyślałam, że rzeczywiście COŚ w tym jest.
Oglądanie Ru Paul’s Drag Race w rozciągniętym, spęczkowanym tiszercie z resztkami sosu z pizzy na brodzie nie wygląda zbyt fotogenicznie. Tak samo jak obskubywanie lakieru z paznokci, szczotkowanie bladych jak ściana nóg i wąchanie śpiących psich łapek.
To wszystko nie nadaje się na zdjęcia z tak popularnym na insta tagiem #osiędbanie #selflove i #slefcare, a wciąż mnie cieszy.
Pośród wypielęgnowanych ciał w wannach pełnych puszystej piany, śniadań wsuwanych w łóżkach w pełnym mejkapie i przytulnych salonów ozdobionych świeczkami (a nie suszarkami pełnymi majtek i skarpetek) zdjęcia prawdziwego życie… giną. Dostają łatkę „brzydkie”, „nieestetyczne” i jeszcze może „nie wypada”.
A przecież nasze życie składa się z takich przyjemnych niedoskonałości. Tak potrzebnych szczególnie, gdy nasza rzeczywistość coraz bardziej odbiega od normalności.
Wiesz o czym mówię?
aleks.
0 Komentarzy